Czarny Maruś – Tajemnicza Jola

on Dec 13, 2012

Czarny Maruś – Tajemnicza Jola

Kraków. Letnia lipcowa noc.

Zmierzch nadchodzi. Myśli zbieram. W dalszym ciągu mam porozrzucane po podłodze.

Nie wiem, w co się ubrać. Chce by mnie zauważyła.

Chyba zaczyna kropić. Może zdążę przed ulewą. Na taksówkę mnie nie stać. Autobusem nie chce się telepać po wolno płynących w kałużach nie równych jezdniach.

Wolę pójść z marszu. Założę białą koszule i czarną marynarkę. Gdzie jest mój bilet? Przez ten bałagan niczego nie mogę znaleźć.

Dobra, jestem już chyba gotowy. Czy wszystko mam? Perfumy!.. popsikam się. Uchronię się przed wstydliwym potem. Schowam mlecza w wewnętrzną kieszeń marynarki.

15 minut do koncertu. Zdążę. Muszę. Pobiegnę. Ale leje. Nie wziąłem parasolki.. zapomniałem, ale może lepiej. I tak nie lubię parasolek nosić.

Autobus przejeżdża. Uciekam przed impetem wody spod kół. Udało się odskoczyć. Uśmiecham się do siebie. Zaczynam się śmiać. Widzę już budynek. Zmoknięty i zdyszany, podchodzę do wejścia i pokazuje bilet.

Sala koncertowa.  Siedzę nerwowo na drewnianym krzesełku. Każdy ruch pośladków rozbrzmiewa skrzypienie. Wyjmuje mlecza. Pogniótł się, ale przetrwał sztorm. Gasną światła. Cisza. Wydaje mi się, że bardzo długo trwa ta cisza. Słyszę akustykę swego środka.

Nagle, niski, damski, barwny głos oddaje dłuuugi dźwięk. Lampy się rozlegają po sali, wybuchają oklaski.

Ona, prezentuje się elegancko na środku sceny. Filigranowa z krótką grzywką, ciemnymi owalnymi oczętami. Smukłe dłonie owinięte wokół mikrofonu.

Podchodzi bliżej do widowni. Czyżby szukała punktu zaczepnego? Nie wychylam się. Odgarniam mokre pióra z twarzy. Uśmiecham się.

Zaczarowany, nie mrugam przez pół utworu! Druga piosenka. Tym razem, wolniejsza, bardziej nastrojowa. Lekko wychylam jak żółw ze skorupy głowę. Nie mam, czego się wstydzić. Nie widzę jej po raz pierwszy.

Oczy jej lśnią. Śpiewa wooolno, z naciskiem na nastrój, przepływ energii i emocji, które buduje swoim głosem, swoją aurą.

Zerkam na swój kwiatek. Zastanawiam się czy doleci? Gdybym wcześniej się zebrał, może udałoby mi się bliżej sceny usiąść.

Podnoszę głowę. Patrzy na mnie. Patrzy i śpiewa. Nie słyszę nic poza jej głosem. Żadnych szelestów, ludzi, rozmów, krzyków, oklasków, skrzypiących siedzeń. Nawet nie słyszę swoich myśli. Słyszę tylko ją. Mam wrażenie jakby wyłącznie dla mnie śpiewała.

Uśmiecham się do niej. Ona kończy śpiewać. Nasz wzrok nadal w jednej linii. Wracają pozostałe dźwięki.

Ukradkiem odwzajemnia uśmiech, poczym całą sobą wraca do koncertu.

 

Jaka szkoda ze nie mamy oboje po 20 lat…

Przychodziłbym na Twoje recitale i koncerty, zakochany po uszy, jak ten romantyczny ciemny Maruś, z mleczem w reku, zmoknięty po długim spacerze w lejących sie strugach deszczu…

 

Marek Birner – 17.Wrześień. 2012.

One Comment

  1. Jesteś niezwyky!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Brak mi słów………………….Twój pożółkły,zgnieciony
    MLECZ….

Submit a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *